poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 7.

*w ciągu dalszym Natalie *
- Gorzej się czułam, nic poważnego. - powiedziała Soph próbując się uśmiechnąć. - Co robicie?
- Oglądamy jakąś komedię. Która właśnie się skończyła. - powiedział Liam. Soph po prostu usadziła się obok okna. Najdalej od wszystkich.
- Niall? - popatrzyła na blondyna jakby chciała mu o czymś przypomnieć.
- Przepraszam Natalie. - rzucił. Soph do niego podeszła i pieprznęła go w głowę.
- Słucham? - powiedziała dość ostro, nawet za ostro jak na nią, Soph.
- Przepraszam. - powiedział Niall patrząc na mnie. Kiwnęłam głową. Soph coś mamrotała pod nosem, że prędzej przedszkolak by zaskoczył o co chodzi.
- Boże, ja cie błagam weź mnie stąd. Do kościoła przecież chodziłam tak? - szepnęła prawie nie słyszalnie Soph.
* Oczami Soph*
Po tym, jak pieprznęłam Nialla, bo nie wiedział ,,co zrobić" zaczęłam prowadzić monolog wewnętrzno-zewnętrzny. Czyli myśli typu : ,, Ja go kiedyś zajebię" , ,,Boże, nie karz mnie więcej",    ,, Przydałoby się do kogoś przytulić i się rozpłakać. ".
- Co teraz?
- 3 metry nad niebem. Dobry film. - rzuciłam cicho.
 Oglądaliśmy spokojnie. Przyszła dla mnie całkiem ważna kwestia.
- I wtedy zdajesz zaczynasz rozumieć że nic nie dzieje się dwa razy. Już nigdy nie poczujesz się tak samo. Nigdy nie wzniesiesz się trzy metry nad niebo. - szepnęłam. Tak cicho, żeby nikt nie mógł tego usłyszeć.Oglądałam ten film tysiące razy sama i nigdy nie płakałam. Dopiero wtedy jedna łza spłynęła po moim policzku. Nawet się nie ruszyłam. Pod koniec Natalie się rozpłakała, a chłopaki próbowali się powstrzymać. Kiedy film się skończył spokojnie wstałam. - Napijecie się czegoś?
- Nienawidzę cię! Dobrze wiesz, że nie powinnam płakać na filmach bo to mnie rozczula! - powiedziała Natalie. Niall ją przytulił. Coś czułam że para nam się szykuje.
- Jak macie, to soku pomarańczowego. - powiedział Louis. Nalałam soku do 6 szklanek. Kiedy już wszystkie były na stole wróciłam do kuchni. Musiałam chwile pobyć wtedy sama. W końcu, kolejna łza wydostała się na powierzchnię mojej cery. Miałam ochotę jeszcze bardziej się rozpłakać. Tego już naprawdę nie mogłam powstrzymać. Napisałam szybko kartkę ,,Jestem u siebie. Wiem, właśnie teraz zachowałam się chamsko, ale musiałam. Soph xoxo" i położyłam ją na stole. Szybko poszłam do siebie. Naprawdę, już sama siebie wtedy nie rozumiałam. W pokoju, było cholernie zimno przez moją głupotę, bo nie zamknęłam wtedy okna. Ale to nawet lepiej. Na dworze padał deszcz i strasznie wiało. Usiadłam na parapecie. Wiatr drażnił moją skórę, ale dalej siedziałam. Łzy same spływały po moich policzkach.  Kiedy zamknęłam oczy, dalej widziałam przerażenie w oczach tego chłopaka. Tak bardzo siebie za to nienawidziłam. Nienawidziłam tego, co mogły robić z innymi moje oczy. Gdybym mogła to wszystko cofnąć. Wszystko do momentu wejścia do kina. Nie krzyknęłabym wtedy. Nic tak naprawdę by się nie stało. W całym domu, nastąpiła cisza. Ja po cichu płakałam. Nagle do pokoju wszedł Zayn.
- Soph? Jasna kurwa co tu tak zimno? - podszedł do mnie zamykając okno. - Co ci?
- Nic. Co jest?
- Niall...
- Boże, tylko nie karz mi się na niego wydzierać, bo się załamie w środku zdania. - mówiłam idąc do salonu. - Niall, coś ty znowu zrobił?
- On powiedział, że Natalie jest nienormalna. I wtedy było coś jakby żywioły przeszły przez salon nic nie ruszając. - powiedział Harry. Popatrzyłam na Nialla wzrokiem zabójcy. Miałam ochotę po prostu się wydrzeć.
- Czy ty jesteś zdrowy na umyśle?! Żadnej dziewczynie nie wolno mówić takich rzeczy! Żadnej. Gdybym to była ja, to byś nie wiem jak skończył. Teraz idziesz do kwiaciarni, kupujesz jakieś róże, i ją przepraszasz. - po tym głos mi się załamał. Wybiegłam z salonu do kuchni, żeby ochłonąć. Szybko się uspokoiłam i musiałam wrócić. - Dotarło do ciebie ? Nigdy nie mów dziewczynie takich rzeczy, bo ona to inaczej, niż masz na myśli. I myśl co mówisz. Myśl. - powiedziałam uspakajając się w myślach. Po moich rękach ( ruchy dłoni) można było wtedy zauważyć, że zaraz znowu zaleją mnie łzy i nie będzie dobrze. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
__

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz